poniedziałek, 14 października 2013

W GEŚCIE POZDROWIENIA

Sieg Heil - to zabroniony gest, bo kojarzy się jednoznacznie. Nasza wiedza na ten temat jest jednak bardzo uboga. Gest nazistowski oznaczał w rzeczywistości duchowe zwycięstwo. Musiał być wykonany dokładnie , gdyż układ ciała, ręki , dłoni miały duże znaczenie. Można to zauważyć na starych nagraniach czy zdjęciach. Nadal myślicie , że to co się zdarzyło to tylko ideologia i okrutna wojna? To była też okrutna religia, o której mało kto wie.

Fotkę znalazłam gdzieś przypadkowo na Fb włoskiej grupy Thule Italia, która okazała się po chwili uwagi z mojej strony grupą nazistowską, nie wiem czy podawać źródło, nieeee, nie wiadomo czy już grupa zbanowana czy nie nawet.

piątek, 27 września 2013

WYWIAD

Pani Krista ma 92 lata, okolice Trier (Trewir). Była w czasie wojny w Wehrmachcie na terenie Polski. Została wysłana do Gdańska, gdzie z jej okolic pochodziła jeszcze jedna dziewczyna, ale w zasadzie nie miała znajomych. Dopiero w momencie, kiedy racje żywnościowe były coraz mniejsze, zyskiwała coraz więcej przyjaciół. Zajmowała się księgowością i przydziałami żywności właśnie. Wszystko było wyliczane aż do przesady...
W domu została jej matka i schorowana siostra. Miała narzeczonego przed wojną. Oboje przeżyli i po wojnie pobrali się. O wojnie ciężko jej rozmawiać. Zniszczyła wszystkie zdjęcia , na których była. Pozostały stare fotografie Gdańska, Carcassone- gdzie przeniesiono ją na koniec wojny na kilka dni. To, co tam zobaczyła w szpitalu wojskowym spowodowało , że zrozumiała jak w rzeczywistości wygląda wojna. Dopiero wtedy- na koniec-jęki umierajacych, bród , smród, pełno krwi, operacje-"na żywca", konwulsje, śmierć.
Jest bardzo pro eko/ bio . Zresztą cała jej rodzinka. Od 50 lat nie ruszyła świńskiego mięsa (jak muslimy). Woli opowiadać o zdrowym odżywianiu, co można z czym jeśc, a czego nie . Jest to dla niej bardzo ważne. Pomimo swego wieku wygląda na młodszą. Jest też dość zabawna na co dzień.

Kilka prób...  i nie odpuszczam....
Pewnego dnia spytałam, czy widziała kiedys na żywo Hitlera?
- Nie, jego nie. Ale byli u nas w mieście tacy dwaj ważni od niego...
- Kto to był?
- Hmmm, nie pamietam jak się nazywali.. -
Zaczęłam podpowiadać kilka "sławnych " nazwisk. Okazało sie , że widziała z bliska Himmlera i Hessa.
- A jak to było na początku?
- .................W centrum miasta odbywała sie jakaś uroczystość, święto jakieś prawdopodobnie, bo niemal wszyscy mieszkańcy byli  na placu. Z balkonu katedry przemawiał biskup. W pewnym momencie pojawili się przy nim panowie w mundurach i na oczach wszystkich wyprowadzili go siłą...
Mieszkańcy do dziś są tam bardzo religijni. To zdarzenie wzbudziło w nich przerażenie. To w co zaczynali wierzyć , czyli w wielkie Niemcy, w jednym momencie zaczęło przerażać...
Pamiątek z wojny nie ma - np. części umundurowania itp. Podobno wszystko było ewidencjonowane.
Pytałam też o runy, wie o które runy chodzi, te z munduru. Wypytałam o inne runy, ale nie znała się na tym.
Nie wiedziała , dlaczego się pojawiły,  w co wierzyli....Chyba propaganda nie chwyciła wszędzie jednakowo intensywnie. Patrząc na mapke poparcia w wyborach , rzeczywiscie jest coś na rzeczy. O wiele więcej byłych mieszkańców Dolnego Śląska czy Pomorza (tu max) głosowało za NSDAP w 33roku.

Źródło: https://pl.pinterest.com/fuatakca/historical-maps/


Moi dziadkowie, pochodzą z Czerniejewa, okolice Gniezna- zaręczeni przed wojną , babcia ma teraz 93 lata, pobrali się po wojnie. Dziadek juz nie żyje, babcia trafiła przedwczoraj do szpitala, ale to złamana noga, już się sama zrasta, dlatego już nigdy nie będzie chodziła, krwotok to pewnie z przemęczenia, i zresztą nie może zostać w szpitalu , bo jest za stara (Koszalin).

Niemcy, niemiecka babcia, sierpień , dzień przed 92 urodzinami, słabe wyniki krwi, trzeba jechać do szpitala, kolejne badania, transfuzja " nowej" krwi. Tydzień w szpitalu, wypisana do domu. (Choć również jest tendencja, żeby zbytnio przy starszych osobach nie przesadzać z kosztownym leczeniem).

Niemka , czas wojny:  z Gdańska początkowo została skierowana do Czerniejwa (jeszcze przed końcem wojny), tam w posiadłości w lesie mieszkała przez jakis czas. Forsthaus.

Włączyłam na laptopie google maps. Pokazałam Gdańsk- z ludzikiem, później Czerniejewo i okolice. Już nie pamięta dokładnie gdzie w tym lesie był dworek.


Moja babcia (Czerniejewo)od kiedy mogła pomagała swoim rodzicom w polu, przed wojną opiekowała się dziećmi w dworku, Basią i Jędrusiem, po śmierci ich mamy. Ale nadeszła wojna, właścicieli przepędzono. W dworku zamieszkali Niemcy. Najgorszy był Busyng za swoim wielkim psem. Babcia została w dworku, bo innej pracy nie było. Opowiadała jak kruche było życie, jak jeden drugiego ratował. Np. chłopaczek ze stajni przyszedł do kuchni radia posłuchać, ale zanim wyszedł nie przestawił stacji... Busyng dorwał chłopaka i chciał juz zastrzelić, ale babcia powiedziała , że kurze ścierała, i to może przez przypadek...
.


Tego złego, groźnego pana przeniesiono, i pod koniec wojny w posiadłości pojawił się, jak to wspominała babcia, miły Niemiec. Dbał o wszystkich. Kiedy zbliżali się Rosjanie wyjechał do lasu , kazał ukryć się innym lub uciekać. Strzelił sobie w głowę. Mieszkańcy dworu jechali z Niemcami na tym samym wozie. Ruscy nie popuściliby nikomu.

To, o czym moja babcia słyszała później, o obozach zagłady , było dla niej nieprawdopodobne. Kiedy oglądała w tv jakiś program o wojnie, nie mogła tego zrozumieć. Podobnie jak babcia z Niemiec, kiedy w tv był program o żydowskich korzeniach Hitlera, o zbrodniach i eksperymentach na ludziach.... One żyły w tamtych czasach , ale nie każdy miał świadomość co się wtedy naprawdę działo. Oglądała ostatnio ze względu na mnie , bo wiedziała że mnie to interesuje, ale po jakimś czasie pytała czy możemy przełączyć....











niedziela, 22 września 2013

WTF.... NEWS ?!? - DOŁY GOZDNICA!

Dziś koleżanka córki przyniosła mi książeczkę o Ślęży. Nic tylko czytać :) 88 strona i szok. W końcu spośród wielu pobieżnych informacji wcześniej gdzieś wyczytanych, jest ślad, i to jaki! A taki , że pobladłam hehe :) To co zaprząta mi głowę od kiedy zobaczyłam Gozdnicę, zastanawiało już kogoś wcześniej, napisał o tym , - kiedy? W 1855roku! Naprawdę to dziwne uczucie, zbliżyło mnie w dziwny sposób do kogoś sprzed póltora wieku :) Doły na 100% są bardzo bardzo stare. Nie powstały na pewno w czasie  II wojny światowej. Nie wyklucza to oczywiście wykorzystywania ich przez wojska niemieckiej armii, bo niewątpliwie  przydały  się jako "lisie doły". Nie będę streszczać tego co dokładnie wyczytałam, i w celach czysto niekomercyjnych zamieszczę "kawałeczek", dla dobra nauki :)



To tyle , ciekawe czy za mojego życia uda się coś odkryć w tym temacie :) A powtarzając za autorem Moritzem Sadebeckiem - byłoby pożądane, żeby odkrywanie jam i pagórków było kontynuowane- dodam tylko - oby w mądry sposób :)



 


Żródło: "Góra Ślęża i jej okolice", monografia dra Moritza Sadebecka z 1855, w przekładzie P.Joanny Smereka

piątek, 20 września 2013

KONIEC WOJNY- LINIA OBRONY, ZOBTEN

Właśnie poszperałam w plikach i znalazłam szkic linii obrony- kiedy w "Twierdzy Wrocław" trwały już walki, w okolicach Sobótki zabezpieczano tyły. Rysunek dotyczy opisu z książki "FOR THE HOMELAND", historii dotyczącej 31 dywizji ochotniczej Waffen ss. Fragment przetłumaczyłam jakiś czas temu- odnośnik: (http://slezanskagrupayule.blogspot.com/2013/06/for-homeland-rudolf-pencz.html)


piątek, 5 lipca 2013

WSCHÓD SŁOŃCA 24.06 GOZDNICA

Trafiłam tam przypadkiem, ale właśnie tak wyobrażałam sobie spedzić ostatni dzień tego pełnego wrażeń weekendu , czasu kiedy noce najkrótsze są w roku. Napewno gdybym planowała, nic by z tego nie wyszło. W ten sposób chodziłam po Gozdnicy o wschodzie słońca w japonkach.. Kiedy wracałam do domu była godz 5 rano. Przepiękny budził się dzień, a ja rozmawiałam z ptakami, rozkoszowałam się każdym dźwiękiem. Przypomniałam sobie historie o tych , którzy z tego miejsca nie wrócili, ale nie budzili strachu we mnie. Panował całkowity spokój.....
 




  














CD O KAMIENIU

Kolejna noc... Kamienie zostawione w siatce. Przed snem obmyślam co robić. W półśnie kolejne pomysły – odnieść na miejsce? Zasypiam. W połowie nocy woła mnie córka (11lat). Pobiegłam do niej, jeszcze wtedy mieszkała sama w swoim pokoju. Była wystraszona, nawet przerażona. Bała się wyjść do ubikacji. Mimo, że nie opowiadałam jej nic o mojej poprzedniej nocy, ona też miała koszmar. Powiedziała, że śniło jej się, że pod stolikiem na przedpokoju siedzi dziewczynka. Jest zakrwawiona. Zażartowałam- "Gdzie? W kuwecie kota? No cośty". Ale co innego pomyślałam. Prowadząc Marikę do łazienki dziwnie się czułam, jak tuż po obejrzeniu horroru, idąc w ciemności. Kamienie nadal leżały na stoliku, więc nasunęła mi się myśl, o związku kamieni z koszmarem (kolejnym). O ile mój "koszmar" nawet mnie bawił, żartowałam że nie wyrzucę kamieni bo to uczucie szarpnięcia było nawet przyjemne i jestem ciekawa co będzie ze mną dalej, to już odnośnie najbliższych nie mogłam na to pozwolić.Zanim wróciłam do łóżka poszłam umyć wszystkie nowe kamienie, a te z podziemia wystawiłam za okno, na wszelki wypadek kamienie z Gozdnicy też . Na filmie "Czarna magia Riese jest mowa o otwarciu wrót... czy jakieś wrota zostały otwarte? Jeśli tak, to co mam zrobić. Jeśli zwariuję jak inni?
 Rano dzwonię do Darka, opowiadam o córce, znów kazał wyrzucić wszystko, bo nawet nie wyobrażam sobie jak to może się skończyć. Przede wszystkim powiedział, żebym przypadkiem nie chciała ich odnieść na miejsce, do tunelu...
Ale więcej nagłych koszmarnych sensacji nie było od kiedy kamienie były za oknem ... przynajmniej nie wszystko na raz zaczęło się psuć. Z perspektywy roku jednak wiele złego działo się w mojej rodzinie....

Od kilku dni kamieniem opiekuje się pan z Nasławic. Oby było już tylko lepiej ;P

środa, 26 czerwca 2013

HISTORIA PEWNEGO KAMIENIA

2012 rok.

Po Darka Kwietnia pojechaliśmy z Brodkiem do Wrocławia na dworzec. Przyjechał z Malborka. To było pierwsze nasze wspólne spotkanie. Wcześniej znaliśmy się z bloga i forum Riese-Inna Rzeczywistość.
Później pojechalismy razem do Głuszycy, gdzie poznaliśmy resztę osób: Basię i Radka z Poznania, Kamila z Katowic i Tomka z Jeleniej. Podziemie to było pierwsze miejsce ...gdzie się udaliśmy , dość spontanicznie Darek postanowił nas tam zabrać. Teren tuż pod domem/ogródkiem mieszkańca Głuszycy. Oczywiście dziewczyny (ja i Baśka) miałyśmy nie panikować na widok czegoś dziwnego, czy pojawienia się zwierząt w zasięgu wzroku. Czego się bać Podobno wtedy była też mowa , żeby nic nie zabierać , nie ruszać. Nie pamiętam, bo już tak mam , że jak gdzieś jestem, kamienie, skałki ,minerały to jest coś co muszę zbadać Naciek skalny , w postaci żyły na przykład, no musiałam polizać bo nie wiedzieli co to. Ot, wapno przecież - nawet smakuje jak wapno hehe. Nie wierzę , że takie coś może pochodzić z wypłukanych mogił, wapno pochodzenia organicznego, z kości ... Otóż mogiły bezimienne to na tym terenie coś oczywistego, tylko nie wiadomo dokładnie gdzie. Tysiące ludzi przepadło pod ziemią , to gdzieś muszą być ciała. No ale to była żyła wapienna. Ogólnie trudno mnie wkręcić. Łazimy dalej, jakiś niższy poziom, kałuże, trochę błota. Postanowiłam zabrać odłamek skały, kawałek tego świata. Jak zwykle- czy z Alp , czy ze Ślęży, to i stamtąd Był umorusany , więc umyłam go w mętnej kałuży.Za chwilę w ścianie tunelu zauważyłam świeczkę, kawałek dalej było ich jeszcze więcej. Sprawdziliśmy- mogły być palone nawet tej nocy bo ich zapach nadal był wyczuwalny. Poza fetorem stęchlizny. wilgoci , padliny? Ok, Darek pokazuje jakieś kości , w niszy nieopodal coś w stylu ołtarza.... Widać to na filmiku , więc opisywać nie muszę. Słucham Darka z zaciekawieniem, nagrywa filmik. Moje podejście było dość sceptyczne. Wprawdzie nie wiadomo jak okultyści mieliby tam wejść , skoro mieszkaniec działki twierdzi, że poza nami nikogo nie wpuszczał na dół. Coś mi nie pasowało i nie zastanawiałam się nad tym. Trzeba było jeszcze pobiegać po okolicy, do późnego wieczora odwiedziliśmy wiele miejsc. Pożegnaliśmy się, Brodek mnie odwiózł. Nie mogłam uczestniczyć w wyprawie następnego dnia, bo szłam do pracy.
Tak minął weekend, ale najdziwniejsza stała się noc z niedzieli na poniedziałek. Punktualnie o 3 nad ranem poczułam szarpnięcie. Chwilę wcześniej śniła mi się rozmowa z mamą przez telefon. Bardzo realny był ten sen . Była na przystanku w Koszalinie, na Wł.IV. Nagle pasy jezdni zafalowały , głos mamy urwał się w telefonie. Samochody wyrzucone z jezdni jak ze wstęgi stłoczyły się , upadły w jednym miejscu. Tam pośród nich ostatni raz ją zobaczyłam . Stało się jasne , że to był koniec wszystkiego. Równocześnie poczułam to szarpnięcie, jak elektrowstrząsy, setna sekundy byłam znów w tym tunelu z ul. Leśnej. Siedziałam zlana potem na łóżku, serce waliło jak młot. Wiedziałam ,że to nie jest normalne. Nie zdarzyło mi się to jeszcze nigdy. Kurde, byłam wciągnięta do tunelu , nie widziałam postaci tam, ale były... Coś tak dziwnego, szokującego.
Rano zadzwoniłam do Brodka , opowiedziałam. Zrobiło się zamieszanie bo wszyscy zaczęli się obdzwaniać. Każy w nocy o 3 jak się okazało też się przebudził. Darek kazał mi wywalić kamień. Nie zanosić w żadne miejsca gdzie jest jakaś moc , czyli np nie na Gozdnicę, o czym właśnie myślałam. Wróciłam z pracy. Siatka z kamieniami (nie tylko z podziemia, ale z terenu Głuszycy) leżała ciągle tam , gdzie ją zostawiłam po przyjeździe w sobotę, na stoliku w przedpokoju. Narazie nie ruszałam tego.
CDN

A tu link do filmu z miejsca , skąd kamień pochodzi : https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Pqrth903vrg

Noc Świętojańska , impreza w Sobótce

piątek, 21 czerwca 2013

LETNIE PRZESILENIE W SABATH

"Przesilenie letnie to moment, w którym promienie słoneczne padają prostopadle do stycznej przechodzącej przez Zwrotnik Raka. W tym roku do przesilenia letniego doszło 21 czerwca o godzinie 01.04.
21 czerwca jest więc najdłuższym dniem w roku 2013. "

Gdzie wtedy byliście? Czy ktoś odczuł choćby mimowolnie czar najkrótszej nocy?
Może przypadkowo?
Coraz bardziej zauważam , że to nie my kierujemy swym losem. Czasami trzeba powiązać kilka faktów i zdarzeń, w wyniku czego aż włos się zjeży na głowie.  Nasza "inteligencja" każe nam zignorować przeczucia i tego typu myślenie. A jednak, chyba trzeba poddać się pełni życia, dać się porwać temu , przed czym i tak nie mamy szans uciec.....I dlatego pewnie znad ukochanego morza, znalazłam się w Sabath (Sobótce). Przeznaczeniem jest tu być , jak do tego doszło mniej istotne, lub zupełnie nieważne.

Fotki (prywatne) znad Zalewu Mietkowskiego. Tam bowiem zwabiła mnie noc :)