sobota, 11 lutego 2017

U PODNÓŻA ŚLĘŻY II

(2012 rok)

Podnosimy pupy, czas w drogę. Kierunek Browar.
W świetle pochodni przemierzamy kawałek od amfiteatru w wesołym aczkolwiek umiarkowanie cichym gwarze.
Droga prowadzi aż do Zamku Górków , ale odbijamy lekko w prawo , i skręcamy w chaszcze. Nekropolia.  Psy du..ami szczekają, leziemy po ciemku, grobowy nastrój.
Wchodzimy w pierwszą dziurę.
Jest to podłużna komora wykuta we wzgórzu. Przez otwór na końcu widać wielką halę browaru w dole , do której wkrótce wchodzimy , lecz od innej strony. Tam zaczynamy obchód korytarzy . Budynek właściwy browaru zostawiamy narazie. Wejścia , przejścia, okienka, kominy, podwójne mury i tunel nad korytarzem . Magiczny klimat nocą. Nad korytarzami , wzdłuż nich znajduje się kolejne sklepienie. Czy było to maskowanie , czy tunel chłodniczy , gdzie wtłaczano lód , ciężko dziś stwierdzić . Ogólnie w tunelach panuje chłodna atmosfera, zasadniczo stała temperatura.

Później wielokrotnie sama lub z kilkoma chętnymi do spaceru , na spokojnie odkrywałam przejścia.
Browar się zmienia. Niektóre przejścia zniknęły. Zamurowane i zakamuflowane. Trzeba naprawdę się wspinać i zaglądać w małe dziury w ścianach , żeby zauważyć kolejne hale , nie istniejące na mapach.

Wracając do wyprawy... zejść ze sklepienia było nieco trudniej. Około 3 metry w dół tylko. Problem w tym , że ze ścian wystaje masę żelastwa , a i podłoże to rumowisko.
Darek wziął gumowy wąż , a może gumowego węża,  i zapierając się  u góry , umożliwił nam łatwiejsze zejście. Chłopakom szło to całkiem sprawnie. Karol i Zbychu byli już wcześniej na dole , a my spuszczaliśmy sie po wężu na spokojnie.Ja schodząc miałam miękkie lądowanie na głowie Zbycha , gorzej z Kamilem. Może tylko się drasnął , lecz krew koło kostki sikała jak szalona. Zatamowaliśmy , wezwaliśmy karetkę i  zostaliśmy z nim z Darkiem , a reszta piechotką miała wrócić pod schronisko. Warto mieć wyższe buty podczas wyprawy . Na stopie koło kostki , to miejsce skaleczyć to paskudna sprawa . Stopa pompuje krew z wielką siłą.

Przyjechała karetka , opatrunek itp, i już mają odjeżdżać , a my iść .... Nagle drzwi znów się otwierają... gdzie was zawieść? Pyta sanitariusz.- Oj dzięki , to pod schronisko jeśli bylibyście tacy mili. Tak to ekspresowo byliśmy z naszym kochanym rannym na miejscu , a chłopaki okazało się zgubili w lesie. Ale jakoś doszli. (Myślę , że skoczyli do spiżarki Zbycha po drodze).
Była 5 rano , może max 6, bo robiło się już widno , a tak jakoś u nas koło maja dzień wstaje.
Jak już się zebraliśmy razem , poszliśmy na polanę pod parkingiem, tej z białym kamieniem.
Ognisko , pierwsze ogrzewające promienie Słońca. Jeszcze wciąż pod wrażeniem nocnej wyprawy .
Mało kto miał ochotę myśleć o powrocie do domu. Znów śmiechu co niemiara. Paliwo rakietowe Zbycha, które przechowuje w wielu skrytkach wokół Ślęży robiło furorę.
Pojawili się pierwsi turyści , mijajac nas mieli okazję degustować trunek . Jeden specjalnie okrążył kilka razy. Zabawny ...sfilcowały mu się włosy z tego co pamiętam.

I znów "Harce Diabła" jak to nazywa Darek , wiatr wokół  wzgórza  ,  można było śledzić jego tor , a poza tym jednym słupem wiatru - cisza .
 Dzieliliśmy się wrażeniami ostatniej nocy , Darek śmiał się z historii z Agą gadziną, jęzora i szponów, a ja tylko pomyślałam ...ok czy aby już daję czadu? ;)
Zrobiło się bardzo ciepło , Darek ściąga bluzę i przez przypadek ukazują sie zadrapania .... hej może on naprawdę z czymś w nocy walczył? Sny na jawie czy o co chodzi???

Co dalej ... poszliśmy dokończyć browar. Tym razem budynek i tyły. Sala kolumnowa jak ją nazywam robi wrażenie. Pod kolumnami kryją się bowiem kamienne stare filary.
To chyba na tyle , zapraszam do galerii, a wkrótce Darek zamieści materiał z okolic na swoim kanale, bo akurat jest tam w tej chwili.


    Kilka zdjęć z browaru.





















 figura a la  Louis de Funes











 Zdjęcia: Agni + kilka od Brodka




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz